poniedziałek, 25 czerwca 2012

Czy chcemy naprawdę zapobiegać dzieciobójstwom

Przed dwoma laty trwały poszukiwania rodziny 2-letniego chłopca, którego zwłoki znaleziono w stawie w Cieszynie. Wydawało się, że jego tożsamość na zawsze pozostanie zagadką. Tymczasem kilka dni temu udało się odnaleźć rodzinę chłopca w Będzinie.

Z wypowiedzi w mediach różnych specjalistów można jednak wywnioskować, że problemem jest bardziej skuteczność wykrycia dokonanego zabójstwa niż zapobieżenie mu. Temu przecież służą postulaty lepszej ewidencji dzieci, interesowania się tym, że dziecko się nie pojawia.

Prawdziwym problemem jest jednak to, żeby dzieciom nie działa się krzywda, żeby nie zdarzały się zabójstwa. A w tym celu nie tylko by trzeba zmienić ustawę antyaborcyjną, tak aby dozwolona była aborcja na żądanie, ale samą atmosferę wokół aborcji, macierzyństwa, zburzyć mit szczęśliwej Matki Polki.

Nie każda kobieta ma instynkt macierzyński, nie każda nadaje się na matkę, a dziecko jest nadzwyczaj absorbujące, i psychicznie, i pod względem sił fizycznych. Tymczasem u nas to się lekceważy. Wielbiciele zarodków zapominają o kobietach, odbierają im godność, podmiotowość.

Czytam w "Rzeczpospolitej", że i w czasach dopuszczalności aborcji zdarzały się dzieciobójstwa, owszem, czytałam o tych sprawach w czasopismach kobiecych. Były to jednak najczęściej zupełnie inne sprawy, naiwne dziewczyny albo zbyt późno orientowały się, że są w ciąży, albo liczyły, że chłopak się ożeni, a pozostawione same sobie, nie potrafiły sobie poradzić. W każdych warunkach, a szczególnie w braku wiedzy o płodności, o zapobieganiu ciąży, będzie pewien odsetek takich tragicznych zdarzeń. Zezwolenie na aborcję na życzenie pozwoliłoby jednak uniknąć dramatów zabijania dzieci ewidentnie niechcianych.

Walczyć ze szkodliwymi zjawiskami można uwzględniając naturę ludzką i rozumiejąc podłoże danego zjawiska, szczególnie gdy jest to głęboko zakorzeniona w naszych genach ewolucyjna adaptacja. A niestety dzieciobójstwo jest właśnie taką adaptacją.

Wydaje nam się dziś to szalenie okrutne, ale dziesiątki tysięcy, a nawet kilka tysięcy lat temu kobieta, która za wszelką cenę chciała wychować więcej dzieci, niż było to możliwe, bądź też dzieci niepełnosprawne, ponosiła porażkę, gdyż najczęściej traciła wszystkie dzieci, czyli takie geny nie przenosiły się do następnych pokoleń.

Nieliczne już plemiona żyją poza cywilizacją, w Amazonii, na Nowej Gwinei, służą one badaczom do porównań, poznania naszej przeszłości. Mit szlachetnego dzikusa można włożyć między bajki. Jak się wydaje naprawdę pokojowy, radosny żywot wiodą jedynie szympansy bonobo, bo już nasi drudzy, stosunkowo bliscy krewni, szympansy zwyczajne, to agresywne osobniki. Niestety dzieciobójstwo było stwierdzane współcześnie wśród plemion żyjących poza cywilizacją. Badacze stwierdzili dopuszczalność zabójstwa dziecka po urodzeniu w wielu kulturach. Występowało ono również w Europie, w okresie średniowiecza, gdy Europa była już chrześcijańska i zabójstwo było potępiane, wymyślano, że dzieci słabowite, odmieńcy to nie są prawdziwe dzieci, ale podmienione przez demony, a więc nieludzie, których można wobec tego porzucić gdzieś w lesie.

Zadałam kiedyś pytanie przekonującym mnie, że zarodek to już dziecko: kogo by ratowali z pożaru, gdyby mogli uratować tylko jedno - skrzynię z tysiącem zamrożonych zarodków czy jedno niemowlę. Niektóre odpowiedzi były wykrętne, ale nikt nie powiedział, że dałby spłonąć niemowlęciu, ale przecież gdyby naprawdę te zarodki uważał za ludzi, to powinien raczej ratować tysiąc ludzi.

Nigdy do końca nie wyeliminujemy zabójstw dzieci, bo nawet matka, która bardzo pragnęła dziecka, może popaść w depresję, nie radzić sobie z obowiązkami i pod wpływem impulsu zabić dziecko. Uważam jednak, że czymś nikczemnym jest zmuszanie kobiet, które nie chcą dzieci, do rodzenia ich, skoro można przewidywać, że los tych dzieci będzie smutny, a może tragiczny.

Nie jest tylko kwestią zmiana prawa, tak aby aborcja na wczesnym etapie ciąży była dozwolona na życzenie kobiety, ale zmiana świadomości, aby aborcja nie była traktowana jak morderstwo i kobiety nie czuły presji społecznej na rodzenie niechcianych dzieci.

Uważam, że w żadnej mierze nie ma żadnego powiązania przyczynowo-skutkowego dozwolenia na aborcję ze zmniejszeniem się przyrostu naturalnego, a jeśli nawet jakiś jest, to odwrotny. Praktyka pokazuje, że podczas istnienia restrykcyjnej ustawy rodzi się nadzwyczaj mało dzieci, a w latach PRL, gdy aborcja była dozwolona mieliśmy do czynienia z wyżami demograficznymi.



"Lemingowatość" młodego i średniego pokolenia (na czym to polega napiszę w odmiennym tekście), a więc nieinteresowanie się tym, co wybiega poza czubek własnego nosa, powoduje, że nie ma nacisku na władzę w kierunku zmian wolnościowych, a przeciwnie, z roku na rok obszar wolności w każdym zakresie się kurczy. A przecież protest przeciwko ACTA pokazał, że władza cofa się wobec przejawów masowego, głębokiego niezadowolenia.

Dzieciobójczynie nie należą do grona "lemingów", przeciwnie, "lemingi" nimi pogardzają i chcą się od nich odciąć, a już na pewno będą zaciekle bronić swoich pieniędzy, żeby rząd nie chciał ich uszczuplić na pomoc mogą chronić życie dzieci, tym bardziej nie mają te kobiety żadnego zrozumienia wśród tzw. moherów, a opcje liberalne światopoglądowo, choć nawet opiniotwórcze, są zbyt słabe, żeby wymusić zmianę prawa.




Może wyglądać, że zawężam problem do skutków zakazu aborcji, niemniej rozumiem, że problem jest szeroki i wymaga w ogóle zmian kulturowych, podejścia do rodziny, do dzieci, traktowania ich jak przedmioty, nad którymi rodzice sprawują władzę, całego systemu wychowawczego, obszaru pomocy rodzinie potrzebującej takiego czy innego wsparcia. Nie sposób jednak w jednym tekście, który ma nie zanudzić, ująć wszystkiego, stąd ledwie dotknęłam problem, ale uważam, że od nadzwyczaj ważnej strony.

Co jakiś czas więc "lemingi" wraz z "moherami" będą się jednoczyć w potępianiu dzieciobójczyń, lać będą krokodyle łzy i nawoływać do linczu. Na to ich będzie rzeczywiście stać!


Za dzień, dwa tekst ten wystawię również na Onecie.

9 komentarzy:

  1. Zawsze i wszędzie powtarzam, że całkowity zakaz aborcji, brak uświadamiania młodzieży, drogie środki antykoncepcyjne i propaganda KRK potępiająca kontrolę urodzin, zaprowadzi ludzi w ślepą uliczkę.Kobieta, która nie chce dziecka zrobi wszystko, łącznie z przestępstwem typu zabójstwo, by się tego dziecka pozbyć, sposób jest uzależniony od jej poziomu intelektualnego. A ta, która bardzo pragnie by mieć dziecko też z reguły dopnie swego, też jest zdolna do popełnienia przestępstwa typu porwanie dziecka lub załatwienie nielegalnej adopcji. I już najwyższy czas by ktoś w naszym kraju o tym pomyślał w sposób chłodny i racjonalny. Ale czarno to widzę.
    Dziś odeszła od nas blogowa koleżanka, Anafiga. Przegrała jednak walkę z chorobą.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Anabell, zmartwiła mnie bardzo wiadomość o śmierci Anafigi, choć o tym nie pisałam, to trzymałam za nią mocno kciuki. Nie dane mi jej było lepiej poznać, nasza znajomość dopiero się zaczynała, gdy osoby trzecie wykonały sporą pracę, żeby nie dopuścić do zawiązania się bliższej znajomości. Zawsze mieć będę do nich pretensje, że postawiły Anafigę w konflikcie lojalności, ona naprawdę na to nie zasługiwała. Odniosłam wrażenie, że była ona życzliwą osobą, nielubiącą konfliktów. Wielki żal, gdy takie delikatne, życzliwe osoby odchodzą.
      Maria Dora

      Usuń
    2. Znałam Ją i poza blogiem. Wiesz, gdy odchodzi wartościowa a do tego miła, ciepła,życzliwa ludziom osoba, to zawsze zadaję sobie pytanie dlaczego właśnie ona musiała odejść, a jakieś męty, mordercy i inne ludzkie odpady nadal zaśmiecają ten świat. Wiem, to głupie pytanie, ale tak mi ogromnie żal Ani.Obie myślałyśmy, że jednak wygra...
      Miłego, ;)
      P.S.
      Miło tu u Ciebie

      Usuń
    3. Anabell, współczuję ci, bo rzeczywiście znajomość osobista, sympatia wywołuje tym większe poczucie straty.
      Nie, nie należy nigdy pytać, dlaczego ona, dlaczego ja, to tylko wywołuje niepotrzebną frustrację. Zawsze w kogoś musi uderzyć. Niestety, jak Richard Dawkins słusznie twierdzi, jesteśmy w ogóle szczęściarzami, że się urodziliśmy, bo przecież na jedno urodzone dziecko przypada wiele materiału genetycznego, który nigdy nie zostanie wykorzystany.
      Ale rozumiem, że w chwili śmierci bliskiej osoby trudno o racjonalizowanie, czuje się smutek.

      Usuń
  2. Jeśli popatrzyć kilkadziesiąt lat wstecz,to można zauważyć pewną fatalną prawidłowość,przynajmniej w naszym kraju.Otóż najbardziej o dzieci i w ogóle,młode pokolenie państwo polskie dbało przez piewsze kilkanaście lat po wojnie.Kraj był w ruinie,bieda miejscami aż piszczała,a budowano szkoły i co najważniejsze przedszkola czy żłobki.Kto dzisiaj pamięta iż w naszym kraju istniało coś zwane wyprawką dla nowourodzonego dziecka.To w tych czasach powstał pomysł:Budujemy 1000 szkół na 1000-lecie.A przecież państwo było kilkadziesiąt razy biedniejsze niż dzisiaj.
    No cóż, szkoły się znudziły,za to 1000 pomników JPll ku chwale pedofilii raczej nie.Jedynym wytłumaczeniem tego stanu rzeczy jest fakt,że wszystko co kiedyś było słuszne i dobre dla mas to była komuna.Więc jeśli ktoś zażąda w sejmie budowy nowych żłobków to napewno jest komunistą.Do IPNu go.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Tonette, masz rację, że to jest kwestia systemu, że obecnie jest tak trudno mieć dzieci. A z drugiej strony kościół tworzy presję psychiczną, macierzyństwo jest pod obstrzałem, to już nieraz pisałam, nie dopuszcza się wypadku, tylko szuka winy, a rodzice wtedy starają się ukryć sprawę. To jest tak obszerny temat. A przecież lata PRL, te najbiedniejsze, jak słusznie wskazujesz, pokazują, że jednak da się inaczej.

      Usuń
    2. Kościół i presja psychiczna, wiem coś o tym właśnie pod kontem macierzyństwa - ja jako zdeklarowana ateistka nie biorę udziału w szopkach typu msze czy kolęda. Niestety jako, że moja babcia jest wierząca a niedomaga już ze względu na wiek często muszę schować dumę do kieszeni i zaprowadzić ją do kościoła albo przyszykować mieszkanie do wizyty księdza. Kiedyś ksiądz zastał mnie w domu przy okazji kolędy i pierwsze zdanie w moją stronę brzmiało mnie więcej " A Pani z naszej parafii? Mężatka? Mamy nową chrzcielnicę. " następne po tym jak babcia pochwaliła się moim wykształceniem ( było to w roku kiedy obroniłam magisterkę) brzmiało " Ale kobieta powinna się poświęcić domowi i dziecku, dyplom może zostać w szufladzie"...egh...tak to niestety w naszym kraju wygląda. Kiedy do kleru i prawej strony dojdzie iż kobieta jest osobnym bytem i tylko ona jest panią własnego ciała. To kobita, nie rząd, nie kler, nie Józek z gazowni ma prawo o sobie decydować i wybrać moment, który jej zdaniem będzie odpowiedni na zostanie matką. Pozdrawiam

      Usuń
  3. Witaj Ra, na szczęście nie mam takich doświadczeń z księżmi. Mogę się tylko z tobą zgodzić z tym, co piszesz. Ten nacisk na kobiety jest oburzający i tylko skutkuje nieszczęściami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Maria Dora nie żyje..[*]

    http://blog.onet.pl/goracy_temat.html

    OdpowiedzUsuń