poniedziałek, 14 maja 2012

Nie warto szkodzić społeczeństwu dla rynków finansowych

W ubiegłym tygodniu nastąpiły dwa działania ze strony władz publicznych na szkodę zwykłych obywateli i przedsiębiorczości, ponoć tak naprawdę w celu schlebiania rynkom finansowym, co miało przynieść korzyść w postaci polepszenia tych notowaniom jakichś tajemniczych, samozwańczych prywatnych agencji ratingowych.

Opisane poniżej działania miały umocnić pozycję Polski. A co się okazało dziś, w poniedziałek 14 maja 20012 r.? Otóż nasze działania mają zerowy wpływ na naszą sytuację. Nasz złoty traci na wartości w stosunku do euro, dolara, franka szwajcarskiego i jest najsłabszy od stycznia. Tak samo spadają wskaźniki giełdowe. A dlaczego? Grecy nie są w stanie po wyborach wyłonić rządu, a w ważnym niemieckim landzie Nadrenii-Westfalii wyraźnie przegrała partia rządzącej Angeli Merkel i rząd utworzy tam koalicja SPD i Zielonych.

A miało być tak pięknie!

Od czwartku, 10 maja 2012 r., wzrosła, podniesiona przez RPP, główna stopa procentowa NBP o 0,25 pkt. proc. RPP nie uwzględnił, że sygnały z gospodarki świadczą o tym, że w tym roku nastąpi spowolnienie, a sam prezes NBP Marek Belka przyznał, że inflacja przekraczająca cel inflacyjny NBP wynika w dużej mierze z wysokich notowań cen surowców, co jest niezależne od Polski. Stwierdził również, że wynika to z osłabienia złotego pod koniec zeszłego roku, co może rodzić oczekiwania inflacyjne.

Nasze stopy procentowe i tak należą do stosunkowo wysokich w Europie, a podnoszenie ich przez RPP oznacza przecież nie tylko wzrost cen kredytów zaciągniętych przez obywateli, a więc mniej środków na codzienne wydatki i mniejszą możliwość oszczędności, ale również podrożenie kredytów dla przedsiębiorców, co oznacza wyższe koszty produkty, a więc wzrost cen i/lub niższą produkcję.

Podniesienie więc stóp procentowych przez RPP w momencie osłabienia wzrostu gospodarczego oznacza jeszcze dodatkowy cios dla gospodarki i w konsekwencji może spowodować stagflację, czyli niski wzrost gospodarczy przy stosunkowo wysokiej inflacji, co oczywiście będzie oznaczać wyższe bezrobocie i pogorszenie sytuacji kraju.

Kolejny cios polskie społeczeństwo dostało od rządu 11 maja 2012 r., gdy w ekspresowym tempie jak na tak ważną zmianę został podniesiony wiek przejścia na emeryturę kobiet i mężczyzn do 67 lat. W każdym roku, począwszy od 2013, wiek przechodzenia na emeryturę będzie się podnosił o 3 miesiące. Zuchwałym kłamstwem jest więc twierdzenie, że nie dotknie to bezrobotnych kobiet i mężczyzn po 55 r.ż. Będą oni wegetować bez środków do życia te kilka miesięcy, a nawet lat dłużej.

Jak pokazują sondaże, ten elektorat 55+ w przeważającej mierze popiera partie opozycyjne. Czy jednak jest to powód, aby go tak potraktować? Czy nie jest to naruszenie praw nabytych? Przecież ci ludzie rozpoczynali pracę jeszcze w latach 70. w PRL w zupełnie innych warunkach technologicznych! Ich nie dotyczyła obowiązkowo reforma emerytalna z 1999 r., gdyż wtedy przewidziano zróżnicowanie wiekowe obowiązkowego przystąpienia do OFE. Teraz tego nie ma: jednakowo potraktowano dzisiejszego 25-latka i 55-latka, mimo że ich sytuacja jest całkiem inna.

Te dwa ciosy, ze strony RPP i rządu, w polskie społeczeństwo, jak na ironię nie miało żadnego wpływu na naszą pozycję finansową. Czy to trochę otrzeźwi rządzących? Czy w końcu zrozumieją, że powinni prowadzić politykę na rzecz polskiego społeczeństwa, polskiej gospodarki, dla polskiej pomyślności, a nie dla zadowolenia rynków finansowych?

19 komentarzy:

  1. Mario- żartujesz? A kogo z rządzących to obchodzi? To jest prawdziwy folwark zwierzęcy, otoczony płotem i skutecznie odgrodzony od świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj dr Brunet, podejrzewam, ze masz rację, wielu posłów od początku zmian jest ciągle posłami nie wiedzą, jak wygląda życie normalnych ludzi.
      Czy jest jakiś sposób, żeby posłowie nie alienowali się ze społeczeństwa?

      Usuń
    2. zmienić ordynację z większościowej.

      Usuń
    3. Na jaką? Do sejmu mamy ordynację proporcjonalną, do senatu większościową (i okręgi jednomandatowe). Efekty, jeśli chodzi o poziom polityków, są podobne...

      Usuń
    4. Dr Brunet, akurat przy wszystkich wadach ordynacji proporcjonalnej, jaką mamy do Sejmu, to uważam, że jest ona bardzo dobra, na pewno lepsza od większościowej, jaką mamy np. do Senatu. Może warto, żebym na tym blogu przypomniała moje dawne teksty dotyczące rozważań o ordynacji wyborczej. JOW ma zasadniczą wadę, że tworzy system dwupartyjny, może odciąć od wpływu na rząd ponad 70 proc. społeczeństwa. W Sejmie jednak PO potrzebowała koalicjanta, a w Senacie ma bezwzględną większość, poza tym jest tylko PiS i kilku senatorów, pozornie niezależnych jak Kazimierz Kutz, Włodzimierz Cimoszewicz czy Marek Borowski. No i rzeczywiście jeden faktycznie z komitetów wyborczych Dutkiewicza.
      W normalnej demokracji można by powiedzieć, że to dobrze, że rządy są jednopartyjne. Ale u nas nie jest normalna demokracja i właśnie partie oderwane od wyborców.

      Usuń
    5. Cóż, muszę się z Wami zgodzić. Ale wytłumaczcie mi, do cholery, co znaczy "normalna demokracja"?

      Usuń
    6. No, wiesz, mniej więcej jak na Zachodzie, gdzie partie rywalizują ze sobą, ale nie są wrogami A przede wszystkim, gdy partie są normalne, wiadomo co mniej więcej reprezentują.
      Zauważ, że u bas partie w większości mają nawet populistyczne nazwy, poza SLD i PSL. Pozostałe nazwy partii nic nie mówią o profilu partii. Bo co to jest Platforma Obywatelska czy Prawo i Sprawiedliwość? A już im dalej, tym gorzej, bo co to jest Polska Jest Najważniejsza czy Ruch Palikota.
      Poza tym partie mają dość płynne poparcie. Na Zachodzie na ogół są dwie większe partie centroprawicowa i centrolewicowa oraz różne mniejsze, jak Liberałowie, Zieloni, skrajni socjaliści w Niemczech. Podobnie we Francji.
      No, i frekwencja. Te 80 proc. we Francji to jest naprawdę imponujące. A u nas wielkie halo, jak frekwencja dochodzi do 55 proc.

      Usuń
  2. I bardzo dobrze, że tu jest blog, bo na Onecie z trudem czytam, a komentować w ogóle nie potrafię.

    Jeśli chodzi o tekst -- funkcjonowanie gospodarki, a więc i poziom życia społeczeństwa, zależy od rynków finansowych. Nie jestem ich entuzjastą, więc mi się to nieszczególnie podoba, ale tak jest. I tego nie zmienię.

    Zresztą konkretne sprawy -- 0,25 punktu procentowego to drobna korekta, antyinflacyjna i antyrozwojowa, ale drobna.
    Nasze stopy procentowe odpowiadają pozycji złotówki i polskiej gospodarki. Nie jest ona zła, ale zaufanie jest ograniczone. Stąd jedne z wyższych w Europie stóp procentowych. Z punktu widzenia obywatela niedobrze, ale (patrz wyżej) sprawa to ponad głowami obywateli, a nawet chciejstwem polityków.

    67 lat? Zgaduję, że zanim przejdę na emeryturę będzie to lat 70. I myślę, że 25-latkowie obstawiają 75.

    I 67 lat i 0,25 pkt proc. to drobne korekty, które niewiele mogą zmienić -- i w naszym życiu i w ocenie przez rynki finansowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Pak, oczywiście, że nam samym trudno będzie sie przeciwstawić rynkom finansowym. Ale problem polega na tym, że one wyrwały się spod kontroli, działają same dla siebie, produkują sztuczny zysk na zasadzie perpetuum mobile.
      I wiesz, ja doskonale zdaję sobie sprawy z działania dylematu więźnia, o czym pisałam na poprzednim blogu, który w tym wypadku oznacza, że jedno państwo nic nie zrobi, bo zostanie ukarane. Może jednak by należało powrócić do umów z Bretton Woods, poddać banki kontroli, powrócić do parytetu złota. Choć nie wiem, czy to w ogóle jest możliwe. Ale obawiam się, że w innym wypadku może czekać nas jakaś rewolucja lub nawet wojna.

      A co do wieku emerytalnego. Zakładanie, że konieczne jest podniesienie, oznacza założenie o zatrzymaniu się postępu technicznego, tego przekonania Malthusa, że końskie g... zaleje Londyn.

      Chyba też pamiętasz, że wcale nie tak dawno prognozy dla rynku pracy wskazywały, że tylko 20 proc. będzie miało pracę.

      Należy zapytać, kto przeżera zysk z gospodarki, skoro nie stać na emerytury. Przeciez i nasze PKB, choć dość wątle, ale rośnie!

      Miło,że tu zajrzałeś, rzeczywiście na onecie ciągle jest awaria.

      Usuń
    2. Szkoda,że mijasz się z prawdą(może z uprzejmości).Jakoś inni blogerzy tacy uprzejmi nie są.wide
      http://niepokornizdaleka.blog.onet.pl/Onetowa-katastrofa,2,ID469576210,n.Ale w Polsce jak to w Polsce nikt się narzekaniem nie przejmuje,najwyżej dostanie 50zlp podwyżki,żeby mordę stulił.A podobno ten bajzel chcą sprzedać.Pewnie za 5% ceny wyjściowej,zwłaszcza za wdzięk i bezpretensjonalność.Najlepiej ich zdolności techniczne skomentowałby chyba Anzai.

      Usuń
    3. No, wiesz, Tonette, zwykle traktuje wypowiedzi innych w dobrej wierze, chyba że dostanę dowody przeciwne.
      Nieszczęście nastąpiło po śmierci Jana Wejcherta, bo jego dzieci chcą dostać kasę i ITI musi się wyprzedawać. Tak przynajmniej czytałam w "Rzeczpospolitej". Czy to się przekłada na obecne problemy Onetu to nie wiem, ale to możliwe, bo czytałam, że TVN robi oszczędności. I dziennikarze z niej odchodzą do TVP.
      A najgorsze, że wskutek dobrodziejstwa Kaczyńskiego i PiS dzieci Jana Wejcherta nie zapłacą nawet grosza podatku od tak ogromnego majątku.

      Usuń
  3. Witaj Mario,
    dziekuję za podanie adresu bloga, pozwolę sobie tylko poprosić Cię o dodanie pola Obserwatorzy, co ułatwia nam na blogerze wpisywanie do obserwowanych od razu nowych blogów.
    Zaglądam do większości blogerów na Onecie, ale pisanie komentarzy już sobie właściwie darowałam, tutaj liczę, że będzie bez problemów (o ile masz wyłączoną weryfikację obrazkową, jeśli nie - zerknij na instrukcję wyłączania u mnie, a właściwie na przekierowanie do Ivy).

    Powodzenia na blogerze!
    iw

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Iw, nie bardzo wiem, jak dodać to pole obserwatorzy, w ogóle jeszcze się w tym blogu nie rozpatrzyłam. Wydaje mi się, że hasło antyspamowe zdjęłam. Ja w każdym razie nie muszę go wpisywać. a jak inni, to już muszą mi powiedzieć.

      Usuń
  4. Postęp? O tak! Wraz z nim, coraz więcej kosztuje utrzymanie służby zdrowia :D Oczywiście, szacunki o 20% pracujących były wzięte z sufitu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście Pak masz rację, że na służbę zdrowia wraz z postępem wydaje się więcej. ale czy to oznacza, że potrzeba więcej ludzi do pracy?
      Wiesz, to kiedyś w "Polityce" pisali, że nastawienie się na usługi było zawodne, bo tam powstają niskopłatne miejsca pracy. No i usługi to przekładanie pieniędzy z jednych kieszeni do drugich.
      Zresztą nie wiem, czy w dziś, gdy pieniądze są wytwarzane z pieniędzy na rynkach finansowych, mozna jeszcze mówić o typowym kapitalizmie, który opierał się na produkcji materialnej. Może mamy juz całkiem inny system?

      Usuń
    2. Mam dość ciekawą obserwację właśnie dotyczącą tego tematu.Otóż w mojej miejscowości (i okolicy),kiedyś było kilkanaście zakładów pracy w których pracowało ok 25000 ludzi dojeżdżających nieraz po kilkadziesiąt km.Obecnie jedynym większym pracodawcą pozostał jedynie szpital.Jeśli Tusk go sprzeda,to pozostaną chyba tylko doroczne Igrzyska Bezrobotnych.A wtedy raczej nie wystarczą opowieści o bohaterskich strajkmistrzach do uspokojenia tłumów.

      Usuń
    3. Właśnie, Tonette, to jest problem! Już dziś spore bezrobocie. i po co utrzymywać na rynku pracy starych bez pracy? Może Hollande rzeczywiście będzie miał jakieś pomysły prorozwojowe w Europie.

      Usuń
  5. Witaj Mario. Z tego co ja wiem to nowa ustawa emerytalna obejmie roczniki od 74. Więc osoby teraz mające 55+ na tym nie ucierpią. Skutki tej reformy możemy więc obserwować dopiero za około 20 lat. Przez ten czas może się zmienić bardzo dużo. Moim zdaniem ta reforma jest bardziej, ewentualnym zabezpieczeniem na przyszłość. Przecież ustawę zawsze można zmienić jeżeli się warunki społeczno-ekonomiczne zmienią. Mnie tylko denerwuje to, że rząd nie informuje dostatecznie społeczeństwa. Nie tłumaczy. Przecież większość nie zna się na ekonomii. Co do reszty zgadzam się z Tobą.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Violu, nie jest tak, że ta reforma obejmie dopiero roczniki urodzone w 1974, być może rzeczywiście kobiety wtedy urodzone osiągną wiek 67 przejścia na emeryturę. Ale przecież ta ustawa zacznie funkcjonować od przyszłego roku i w każdym roku o 3 miesiące będzie się wydłużał czas przejścia na emeryturę. Po 4 latach to już pełny rok! A więc mężczyzna dobiegający sześćdziesiątki będzie pracował (teoretycznie, bo wcale nie musi mieć pracy) o rok dłużej.

      Usuń