wtorek, 15 maja 2012

Ekonomia jest nauką społeczną: przykłady i problemy

Niektórzy kwestionują, że ekonomia jest nauką społeczną, usiłując przekonywać, że jest nauką ścisłą. A przecież w naukach ścisłych prawa przyrody są niezależne od kultury. Takie same prawa odkryje Niemiec, Francuz, Rosjanin czy Grek. W ekonomii jest jednak inaczej, właśnie dlatego że takie same metody zastosowane w różnych krajach dadzą inne efekty.

Najlepiej obrazuje to eksperyment psychologiczny dotyczący badania skłonności do współpracy i karania za niespołeczne zachowanie.

Pisałam już o tym na swoim blogu maria-dora.blog.onet.pl w tekście "Zbrodnia i kara" z 24 marca 2008. Tu go przytoczę z pewnymi modyfikacjami.

W "Świecie Nauki" (2008, nr 4) opisany jest prosty eksperyment, który można nawet przeprowadzić samemu. Wystarczy do tego "zebrać czterech ochotników, przydzielić im po 20 żetonów, a następnie zaproponować złożenie części do wspólnego banku. Potem bank jest otwierany, zawartość mnożona przez 1,6 i rozdzielana po równo między graczy. Po kilkunastu rundach żetony wymienia się na prawdziwe pieniądze" (ibidem).

Jak widać takie reguły gry premiują cwaniaków, którzy mogą nic nie włożyć do wspólnego banku, a biorą udział w zyskach.

Sytuacja ulega jednak zmianie, gdy się nieco zmodyfikuje reguły gry. A mianowicie, ujawniany jest wkład każdego uczestnika. I wtedy za cenę 0,3-3,3 własnych żetonów każdy gracz może ukarać dowolnego partnera, a więc i cwaniaka poprzez odebranie mu od 1 do 10 żetonów. W rezultacie takiej modyfikacji hojni gracze karzą skąpców i po ok. 10 rundach wszyscy zgodnie (a więc z zyskiem) inwestują.

Zdarza się jednak, że ukarany cwaniak w następnej rundzie mści się i karze tego gracza, który go ukarał poprzednio. W takim wypadku, gdy w grze pojawi się mściciel, zniechęca to i do karania, i do inwestowania. W rezultacie bank świeci pustkami i nikt nie odnosi żadnego zysku.

"Naukowcy z Wielkiej Brytanii i Szwajcarii donoszą na łamach Science z 7 marca br., że skłonność do zemsty ma silne podłoże kulturowe. Wykazali to, przeprowadzając rozgrywki wśród studentów w 15 różnych krajach. W USA, Wielkiej Brytanii, Danii, Niemczech, Szwajcarii, Australii, a także Korei i Chinach zemsta była prawie niespotykana, a w dziesiątej rundzie gracze inwestowali średnio po 15-17 żetonów. Zupełnie inaczej zachowywali się Rosjanie i Białorusini, a zwłaszcza Grecy, Turcy i Arabowie, którzy częściej się mścili, a inwestowali po 10, a nawet tylko po 6 żetonów (grupy z Polski nie było).

Nietrudno zauważyć, że wybieranie współpracy, a nie zemsty, cechuje kraje o nowoczesnej gospodarce rynkowej (i na ogół kwitnącej demokracji), I choć nie można orzec, co jest skutkiem, a co przyczyną, to faktem pozostaje, że po 10 rundach gry Amerykanin i Duńczyk mają po 280 żetonów, Arab i Turek po 140, a Grek 110".

Jeśli te badania miałyby się szerzej potwierdzić, to według mnie takie istotne różnice kulturowe podkopują mit o idealnym neoliberalnym systemie gospodarczym, sprawdzającym się w każdym kraju. Być może to jest właśnie powód, że zachodnia demokracja liberalna nie wszędzie się przyjmuje.

Jest to też doskonały przykład, że ekonomia jest nauką społeczną, rezultaty gry imitującej relacje międzyludzkie w gospodarce: zaufanie, skłonność do współpracy, chęć karania, mściwość, doskonale pokazują, jak wieli mają one wpływ na wyniki gospodarcze.

W marcu 2008 r., gdy pisałam ten tekst, jeszcze nie było widomych oznak kryzysu, choć był on przewidywany przez niektórych ekonomistów. Nic nie zapowiadało, że Grecja znajdzie się w aż takich tarapatach. Jeśli jednak popatrzymy na wyniki eksperymentu, to zauważymy, że właśnie Grecy uzyskali najniższy zysk w grze. Czy właśnie te skłonności Greków nie są przyczyną, że u nich kryzys jest tak dotkliwy?

I teraz Grekom, którzy jak widać mają inne skłonności do współpracy niż Niemcy, zapewne niższy poziom zaufania, a większą swarliwość, próbuje się zaaplikować recepty wymyślone w Niemczech!

Gdyby nie wierzyć niewolniczo w neoliberalizm, nie zakładać, że ekonomia jest nauką ścisłą i ma niezmienne prawa tak jak fizyka, ale zastosować podejście zindywidualizowane, dostosowane do kultury danego kraju, to z pewnością można by uniknąć wielu nieprzyjemnych niespodzianek.

Jeżeli tworzy się wspólny projekt, jak UE, a tym bardziej strefa euro, z krajów o różnej kulturze, różnych czynnikach politycznych, gospodarczych i społecznych, to bez uwzględnienia tych odmienności taki projekt nie może się udać.

W ostatnim tygodniku "Forum" (2012, nr 20) pokazano wskaźnik rozbieżności między 12 krajami (nie podano które wzięto pod uwagę) tworzącymi strefę euro, oparty na 100 czynnikach politycznych, gospodarczych i społecznych. I co się okazało ten poziom rozbieżności 12 krajów strefy euro był wyższy niż 12 krajów leżących na piątym równoleżniku szerokości północnej i 13 krajów zaczynających się na literę "M". To pokazuje, jak niewiele wspólnego mają ze sobą kraje strefy euro, skoro wskaźnik rozbieżności praktycznie przypadkowo dobranych krajów (na literę "M") jest nieco mniejszy, i w cytowanym artykule prowadzi to do wniosku, że projekt euro jest skazany na porażkę.

Gdy czytałam wspomniany wcześniej tekst w "Świecie Nauki", to  ciekawe mi się wydało, jak wypadłyby wyniki, gdyby takie badania przeprowadzono w Polsce. Czy bylibyśmy raczej na poziomie Amerykanów, Chińczyków, Duńczyków, czy może Turków, Rosjan, a może Greków albo jeszcze niżej?

A każdy z nas może sobie odpowiedzieć na następujące pytania:

1) ile bym z 20 żetonów zainwestował(a) za pierwszym razem, nic nie wiedząc o pozostałych graczach?

2) czy ukarał(a)bym gracza-cwaniaka, za pierwszym razem, za drugim, czy jeszcze później?

3) czy mścił(a)bym się, gdyby mnie ukarano?

12 komentarzy:

  1. Jak to miło-przekażę Królikowi Benczowi,która jest ekonomistką, że stała się humanistką:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj dr Brunet, nauka społeczna to nie humanistyczna. Nauki społeczne to też socjologia, psychologia, politologia itp. I miejsce ekonomii jest jak najbardziej wśród nich. To zresztą żadna owina, nawet w Wikipedii można to sprawdzić.
    W zasadzie to powinnam w tym tekście jeszcze przytoczyć Francisa Fukuyamę, politologa i ekonomistę, który pisze, jak wszyscy zostali oszukani przez matematyczne podejście do ekonomii.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę Mario Doro, że jednak straciłaś cierpliwość do Onetu. Może i dobrze , bo w końcu blogowanie powinno być frajdą, a nie mordęgą jak ostatnio. Mój blog jeszcze działa ale też nie mam już do niego zdrowia.

    pozdrawiam
    artemis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Artemis, cały czas liczę, że Onet sie naprawi bo tam dużo fajniej się działa. Przez chwile nawet mój blog działał w miarę normalnie, ale po dodaniu notki zniknął.
      Miło, że tu trafiłeś.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Gdy czytałem kiedyś podręcznik ekonomii (ekonomistą nie jestem), to zaczynał się on od stwierdzenia, że ekonomia jest nauką społeczną, a ścisłość dotyczy jedynie nauk pomocniczych, jak ekonometria. I mam wrażenie, że poważni ekonomiści to świetnie wiedzą. A że mamy uproszczony przekaz w mediach (najczęściej reprezentowany przez ekonomistów domorosłych)? Cóż... Kiedyś czytałem, że rosyjska inteligencja przyjmowała trendy intelektualne z Zachodu niczym religie - były więc okresy religii darwinowskiej, lub marksistowskiej. Mam wrażenie, że z naszą inteligencją i liberalizmem gospodarczym jest podobnie -- trend intelektualny przyjęto jak religię, absolutnie prawdziwą, niepodważalną, mającą swoje prawdy wiary, nie wymagającą dowodów i argumentów.

    PS.
    Dzisiaj mi się dobrze na onecie czytało, ale nie pozwoliło mi komentować. Nie mogę więc napisać, że oczywiście 'podział postkomunistyczny' w głowach wielu działaczy PO wciąż jest ważny, choć to nie oznacza, że trzeba się nim przejmować.
    (I nawias w nawiasie -- parę razy krytykowałaś krytyki, jakim poddawano Lecha Kaczyńskiego. A ja powiem jeszcze raz -- dla PO, ze względu na pochodzenie solidarnościowe, on był mimo wszystko swoim człowiekiem, do którego stosowano taryfę ulgową. Bo tak te złogi podziału postkomunistycznego się objawiają.
    (Choć tu można zapytać, czy w Nas taki podział też nie tkwi, choć z innymi identyfikacjami? Znam do dziś ludzi, którzy wyklinają 'solidaruchów'...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Pak, bardzo trafnie to określiłeś, że różne koncepcje, w tym ekonomiczne, są przyjmowane jak religie, mają swoich kapłanów, swoje dogmaty. W takim wypadku nie jest to żadna nauka, bo w nauce to empiria musi się zgadzać z teorią, a nie do teorii próbuje sie wpasować empirię.

      Rzeczywiście Onet cały czas ma problemy. Tak więc i tamten tekst pewnie tu też wystawię.
      Masz rację co do tych podziałów wśród partii politycznych. Oczywiście, że one występują i wśród zwykłych ludzi. Ale to przecież jest utrzymywane odgórnie. Bo jednak sporą część społeczeństwa, które głosowało na SLD, na Aleksandra Kwaśniewskiego, oburza to odmawianie im pełnoprawnego udziału w polityce.
      Cały czas mam wrażenie, że wszyscy politycy postsolidarnościowi tylko taktycznie czasem schlebiają tym z postkomunistycznej strony, gdy np. potrzebne jest poparcie w wyborach prezydenckich, a potem kopa. Najlepiej Kaczyński to zobrazował, że wziął Leppera do rządu, ale zaraz za nim wysłał CBA. i podejrzewam, że oni wszyscy wszelkie umowy zawieraja w złej wierze. Mają ten odruch plemienny.

      Usuń
  5. Co do tej ekonomii mam uczucia mięszane i czasem wstrząśnięte. Zwłaszcza gdy wspomnę czasy minione,szczególnie te nie słuszne, potępiane w czambuł na okrągło.Poprostu w głowie mi się nie mieści jak to możliwe,żeby w czasach Gierka ludzie mieli pracę, budowano tysiące mieszkań,szkół dróg,kształcono tyle ludzi, utrzymywano 700 tys armię i jeszcze budowano szpitale czy Hutę Katowice.Przy tym dorobiono się tylko 40 mld $ długów.Ale to wszystko było NASZE.I to wszystko w czasie 9 lat. To było nie dośc że niesłuszne,to było złe.Teraz mamy słuszną ekonomię i nie dość,że prawie nic nie jest nasze to mamy długów 60 x więcej mimo,że część nam umorzono.A ten dług rośnie równolegle do samopoczucia naszych władców,lub tych którzy za nimi stoją.Więc co tu jest,a co nie jest ekonomią?Teraz czekamy na nowego Bauca by nas oświecił ile tak naprawdę jeszcze mamy km2 Polski na własność.Niektórzy mówią iż niewiele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Tonette, podobnie jak ty tego nie rozumiem. To pokazuje, że współczesna ekonomia chyba w ogóle przestała być nauką, a jest wygodną doktryna dla oligarchów, bankowców, finansistów bogacących się bez umiaru.

      Usuń
  6. Melduję się Mario! Bardzo tu czysto i przejrzyście - czyta się łatwiej i lepiej komentuje. Przyzwyczaisz się bo do dobrego łatwo przywyknąć. Już wiele znajomych blogerów tu się przeniosło, problemy z wejściem na blogi onetowe zniechęca do kontaktów - szkoda tracić wartościowych komentatorów. Prawda?
    Powodzenia życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Bet, bardzo miło to określiłaś: czysto i przejrzyście. Jak na razie jest po prostu ubogo, bo jeszcze nie przywykłam, a i nie wszystko rozumiem, co czytam.
      Chciałabym, żeby Onet się naprawił, bo jednak bardzo się do niego przyzwyczaiłam.

      Usuń
  7. Europa jest sama sobie winna, zbyt długo pobłażała Grekom w ich fałszowaniu danych makroekonomicznych. Jakby zdecydowana reakcja była kilka lat temu, nie byłoby obecnie żadnego kryzysu, a tak, trzeba włożyć jeszcze setki miliardów, żeby uspokoić sytuację w krajach południa Europy.

    - - - - - - - - - -

    << - Porady farmaceutki - >>

    http://zapytaj-farmaceute.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj to jest jednak bardziej skomplikowane, przecież szczególnie niemieckie firmy na tym zarabiały krocie, że Grecy za kredyty kupowali ich produkty. To problem współczesnej formy kapitalizmu konsumpcyjnego, o którym pisał Benjamin Barber w książce "Skonsumowani".

      Usuń